Wrocilam z trekkingu. Jeszcze go czuje w kosciach i nie tylko, a juz dzisiaj o 9 mialam znowu 4 godziny hiszpanskiego. Bylo ciezko, szczegolnie ze wczoraj razem z Robertem oraz naszym gorskim przewodnikiem i jego zona poszlismy na tance.
No i przez to imprezowanie nie ide dzisiaj na salse :( Ale za to jutro oprocz hiszpanskiego mamy popoludniowa szkolke gotowania. W planach jest ugotowanie pelnego peruwianskiego obiadu. Mamy tez sie nauczyc, jak sie robi ich pyszny drink pisco sour.
Juz sie biore za opisywanie wam trekkingu. W skrocie powiem tyle, ze wyprawa byla wspaniala. Dzenna porcja chodzenia w sam raz. Porcje pieknych widokow nielimitowane. Do tego noclegi w oazach nad rzeka w bambusowych domkach i gorace woda w termalnym basenie. Czego chciec wiecej.... aha towarzystwo tez dopisalo :)