Pakowanie... bieganie... sprzatanie... bieganie... ostatnie zakupy... Tak wygladaly moje ostatnie 2 dni. Padam z nog i nawet 7 godzin nicnierobienia (tyle czasu mam na przesiadke na samolod do USA) we Frankfurcie jutro wydaje sie byc blogoslawienstwiem. Do 21 udalo mi sie spakowac siebie (moj czteromiesieczny bagaz wazy zaledwie 13kg razem z namiotem!)* i unieszkodliwic mieszkanie. Ostatnia noc przed wyjazdem spedze u rodzicow. Nie ma jak u mamy!
*) Sprawdzilam limity wagowe bagazu na rejsach do USA -> mozna miec 2 sztuki po 23 kg kazda plus podereczny. Chyba mam spory niedobagaz. Ciekawe czego nie wzielam...?