Geoblog.pl    gilberta    Podróże    Podróż życia    Time to say goodbye
Zwiń mapę
2008
17
lip

Time to say goodbye

 
Niemcy
Niemcy, Frankfurt am Main
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 826 km
 
Wrteszcie jest! Dzien pierwszy wyprawy. Noc przespana niespokojnie w nowym miejscu, ale domowe sniadanko z bratem, przygotowane przez mame, wynagradza wszystko. Na lotnisko odwiezli mnie rodzice. Bylismy przed 7. Pozegnanie krotkie w dlugasnej kolejce do odprawy. I w koncu zostaje sama - ja i moj bagaz, ktory dopiero teraz pospiesznie obwieszam zawieszkami teleadresowymi. Wciaz nie dociera do mnie, co sie dzieje. Przeciez nie raz latalam na trasach europejskich. Z Frankfurtu jeszcze blisko do domu!

Poltorej godziny lotu minelo spokojnie. Lubie latac Embraerkami!

No i w koncu lotnisko we Frankfurcie - "troszke" wieksze niz nasze Rebiechowskie. Wciaz nie moge sie zdecydowac, co ze soba zrobic przez te 7 godzin czekania na samolot. Najpierw spacer po lotnisku w poszukiwaniu bramki, gdzie bede musiala sie zglosic przed odlotem. Przebylam spore odlegolosci, ale jest. Wracajac patrze na ludzi pozwijanych na niewygodnych siedzonkach, probujacych zlapac troche snu, nie wypuszczajac z objec swojego bagazu podrecznego. Decyzja podjela sie sama - nie chce czasu we Frankfurcie spedzic jak oni! Jade do Centrum. Powiem szczerze, to byl moment, od ktorego poczulam, ze jestem na wakacjach.

Do Centrum latwo dojezdza sie pociagiem podmiejskim - jakies 5 przystankow (niecale 20 min) i sie jest. Wychodze na swiat i w ramach przygotowania do wyprawy amerykanskiej, odwiedzam Mc Donaldsa. Pozniej kilka godzin spacerowalam sobie po miescie. Frankfurt zapamietam jako nowoczesne miasto, w ktorym nowoczesne, biznesowe dzielnice oplecione sa wianuszkiem tureckich uliczek - takich troche z innej bajki. No i z przyjemnoscia spaceruje sie sciezka wzdluz rzeki. Przygode z Frankfurtem koncze zimnym niemieckim piwkiem na placu przed Europejskim Bankiem Centralnym z widokiem na tandetny pomnik naszej europejskiej waluty. Wracam na lotnisko.

Dalej juz tylko byly emocje zwiazane z dlugim lotem poteznym samolotem United Airlines. Ja siedzialam przy oknie, a kolo mnie siedziala pani Danuta, ktora matkowala mi cala podroz i zostawila swoj adres i telefon, tak w razie czego. Mam tez oczywiscie zaproszenie do Sacramento, jak bym tylko znalazla czas i miala ochote poznac jej amerykanska rodzine. 11 godzin lotu ciezkie, ale nie tragiczne. Nawet udalo mi sie troche zdrzemnac. Podchodzac do ladowania z okna widzialam piekny widok na San Francisco i Golden Gate, Alcatraz oraz wbijajacy sie w morze pas do ladowania. Powiem szczerze, ze ladowanie nad woda bylo troche straszne...

I wreszcie jestem w USA. Bez problemu ja i moj bagaz przechodzi wszystkie formalnosci. Pozegnanie z pania Danuta i ide szukac pociagu BART do Centrum. Mija jakies 25 minut jazdy i wysiadam na Powell Station. Oczom moim po wyjsciu na powierzchnie ukazuje sie rozswietlone, zatloczone i glosne miasto. Bez problemu znajduje droge do mojego hostelu przemierzajac siatke ulic. Marze o prysznicu i lozeczku. W koncu sie melduje i dostaje klucz do mojego czteroosobowego pokoju. Mieszkam z dwiema Koreankami i Niemka. Chwile rozmawiamy, ale ja dzis nie bede towarzyska. Przykladam glowe do poduszki i mimo wlaczonych swiatel zasypiam natychmiast.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
wiernykibic
wiernykibic - 2008-09-09 07:53
mam nadzieję, ze Frisco zaopiekuje się Toba dobrze. Wygląda na dzielnego malca! Trzymajcie się razem!!
 
 
gilberta
Ania T
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 100 wpisów100 410 komentarzy410 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.07.2008 - 15.11.2008