Dzis nie mam w planach nic ambitnego. Moglam sie wreszcie wyspac, ale przyzwyczajona do wczesnego wstawania obudzilam sie o 6 rano. Pozniej juz nie bylo spania i okolo 8 jadlam sniadanie.
Oddalam rzeczy do prania, zajrzalam na internet i poszlam do miasta. Wlasciwie to mam do zalatwienia pare spraw. Dosc dlugo szukalam optyka, by mi naprawil noski w okularach. Zaposcilam sie w takie dzielnice, ze znalazlam obiad trzydaniowy za 3 sole (1 USD). Nie bylo to nic wyszukanego, ale cena atrakcyjna. W centrum jest jakies 10 razy drozej, ale nie da sie ukryc ze i smaczniej.
W koncu wrocilam do drogiego centrum. Zajrzalam do Inka Muzeum. W tym muzeum jest wszystko i nic. Jakis taki jeden wielki balagan i oczywiscie wszystko po hiszpansku. Z przyjemnoscia wrocilam do hotelu i po raz pierwszy od poczatku mojego podrozowania oberzalam film na HBO!
Wieczorem umowilismy sie z ludzi z trekkingu i naszym przewodnikiem do Mama Afrika na Plaza de Armas. Ci, co byli dzis w Cuzco przyszli. Bawilismy sie do bialego rana. A ja jutro mam sie wymeldowac z pokoju o 11 i w perspektywie cala noc w autobusie do Ika.