Hej :)
Po pieciu dniach nauki hiszpanskiego (20 godzin) nalezy mi sie przerwa. Juz jutro o 4 rano jade na trzydniowy trekking do Colca Canyon. Zapisalam sie na dosc ostre chodzenie i do tego musze nosic caly swoj trzydniowy ekwipunek na plecach. Zobaczymy jak to zniose. Do tego wysokosci od 3800 do 1800. Moja kolezanka Carlee doznala choroby wysokosciowej i kiepsko zniosla wycieczke do Colca Canyon - a wybrala wersje bez trekkingu. Trzymajcie za mnie kciuki.
Hiszpanski jakos mi wchodzi. To faktycznie latwy jezyk. Juz duzo rozumiem ale musze przelamac sie aby mowic. To nie jest takie trudne, bo ludzie tu sa mocno gadatliwi. W zwyklej taksowce po prostu nie mozna nie rozmawiac z kierowca bo sie obrazi...
A salsa? Wczoraj mialysmy 2 zajecia. Uczylismy sie obrotow. Nasz goracy instruktor z Ekwadoru obtanczyl nas wszystkie trzy. Podobalo mi sie.... jak wroce z Colca Canyon to idziemy potanczyc na miasto. Oprocz salsy uczylismy sie jeszcze jakiegos innego smiesznego tanca latynoskiego. Szkoda, ze nie pamietam nazwy. Liczy sie na dwa i robi takie kroki jak tarzan raz jedna noga raz druga przenoszac ciezar ciala w odpowiednia strone. Do tego kobiety skrecaja glowe raz w lewo raz w prawo a mezczyzni prezentuja swoje klaty w roznych dziwnych pozach.
Tyle wrazen na goraco. Mam nadzieje, ze zauwazyliscie iz z kazdym dniem przybywa pare fotek z USA. Jak wroce z Colca Canyon to wrzuce troche Peru, bo to USA juz sie takie odlegle wydaje....
Pozdrowienia. Jutro wstaje o 4 rano :(