Geoblog.pl    gilberta    Podróże    Podróż życia    Caly dzien w samolocie i Lima noca
Zwiń mapę
2008
24
sie

Caly dzien w samolocie i Lima noca

 
Peru
Peru, Lima
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21831 km
 
W koncu trzeba bylo zbierac manatki i jechac na lotnisko. Bez minutki snu i lekkim szumem w glowie zabralam swoje rzeczy i wsiadlam do autobusu. Jechalam tam jeszcze z dwoma kolegami z Kanady i USA. Wreszcie moj terminal Continental Airlines. Szybka odprawa. Nie wiem jakim cudem nie zasnelam czekajac na samolot do Houston.

Za to jak juz wsiadlam do samolotu i zajelam miejsce to zasnelam szybciej niz start samolotu. Obudzil mnie stewart roznoszacy jedzenie. 3 i pol godziny lotu do Houston minely szybko. Po drodze gdzies zgubilam 3 godziny i jak ladowalam to byla 13.30 czasu lokalnego. Taki sam czas bedzie w Limie, wiec juz sie moge przyzwyczajac.

Lotnisko interkontynentalne w Houston jest olbrzymie. Na przesiadke mam jakies 2 godziny, wiec nie mam obaw czy zdaze. Musze przemiescic sie miedzy terminalami, ale na szczescie tu jezdza takie wewnetrzne autobusiki i rozwoza pasazerow linii Continental do ich bramki. Poniewaz na mojej bramce nie bylo napisane Lima, pan kierowca poszedl sprawdzic z tablica rozkladow lotow czy mnie dobrze przywiozl. Wszystko OK - rozpoczyna sie kolejne oczekiwanie na samolot.

Troche mnie zdziwilo, ze nie bylo specjalnej odprawy paszportowej. Po prostu oddalam kartke z pieczatka z data wjazdu przedstawicielowi linii lotniczej. Nie bylo zadnych skanow teczowki, odciskow palcow itd, jak na wjezdzie.

Lot do Limy minal spokojnie. Mialam do dyspozycji caly trzymiejscowy rzad siedzen. Ale juz nie bylam taka spiaca. Jedzonko tez nie bylo najgorsze.

W koncu ladowanie. Takie spokojne, ze nawet nie wiem kiedy. Jest 22.30 lokalnego czasu. Odbieram bagaz. Oddaje deklaracje celna i naciskam przycisk, ktory wskaze czy moj bagaz bedzie poddany szczegolowej kontroli. Dostaje zielone swiatlo. Wychodze do innego swiata i od razu znajduje sie w glosnej hali przylotow. Tutaj powinien na mnie czekac ktos z tabliczka z moim imieniem. Jakies pol godzuiny szukam wlasciwego czlowieczka. Wreszcie przychodzi ok 23.45. Tylko jeden blad w moim nazwisku.

Okazalo sie, ze shuttle bus w Limie to prywatny samochod. Jazda byla pelna wrazen. Jakosc drog i pojazdow sie nimi poruszajacych pozostawia wiele do zyczenia. Do tego kierowca, ktoremu nie zamykala sie buzia. Ja nic nie rozumialam z tego co mowil, ale mu to chyba nie przeszkadzalo. Pokazywal mi co mijamy po drodze (o dziwo glownie kasyna - a moze to one sa najlepiej widoczne) i robil znak krzyza przy kazdej swietej figurze i krzyzu puszczajac przy tym kierownice. Do tego oczywiscie muzyka na caly regulator i klakson. Witamy w Limie :)

Do hostelu zajechalam po polnocy. To jest jednak zuoelnie inna bajka niz USA. Na szczescie gospodarze to mlodzi chlopacy i mowia po angielsku. Dostalam prywatny pokoj bez okna tylko z jakims swietlikiem w suficie. Dla cyrkulacji powietrza jest oczywiscie niezamykalny. Mam nadzieje, ze tu nie pada. Jakos ze spaniem nie mialam tym razem zadnych problemow.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
WZ
WZ - 2008-08-27 14:38
czas spać... a skoro mówia po angielsku, to
I hope no problem :)
cdn
 
wiernykibic
wiernykibic - 2008-09-09 09:42
Z tego co pamiętam z wyjątkiem okresu niemowlęctwa, gdzie nie spałaś prawie wcale(buuuu.....) nie miałas potem problemu ze snem!
Lotniska, samoloty...zgiełk, tłok, hałas, zmęczenie. Nie lubię latać. Mój wczorajszy lot jeszcze dzis czuje w kosciach i wczoraj byłam skłonna powiedzieć....never, ever, ale już dziś zastanowię się, gdzie następnym razem się udac. Oj, odziedziczyłaś coś po rodzicach....
 
 
gilberta
Ania T
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 100 wpisów100 410 komentarzy410 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.07.2008 - 15.11.2008