Geoblog.pl    gilberta    Podróże    Podróż życia    Lima za dnia jest szara
Zwiń mapę
2008
25
sie

Lima za dnia jest szara

 
Peru
Peru, Lima
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21831 km
 
Dzisiaj spalam do poludnia. Nawet wliczone w cene pokoju sniadanko serwowane w pobliskiej restauracji pomiedzy 8 a 10.30 nie bylo w stanie skusic mnie, zeby wstac. Za drzwiani mojego pokoju slyszalam jakies glosy. Chyba nie pisalam, ze moj pokoj wychodzi w sam raz na tutejszy living room. Zeby pojsc do lazienki musialam wiec przemaszerowac w nocnej koszulce przez glowny pokoj spotkan towarzyskich. To nie jest duzy hostel, wiec i tak predzej czy pozniej wszyscy sie poznamy.

Za drzwiami spotkalam Weronike z Niemiec i jeszcze dwoch chlopakow - jeden z Ekwadoru a drugi z Australii. Tez dopiero przyjechali i nie za bardzo wiedza co dalej. Moj plan jest prosty - kupic bilet autobusowy do Arequipa na srode. Chlopcy z recepcji powiedzieli, ze moge to zrobic w jednym z ich hosteli. Nie bylam przekonana do tego pomyslu - zawsze to posrednik, ale jak mi sie nie uda kupic na miescie to zawsze moge tam pojsc.

No i w koncu Lima na wlasna reke po raz pierwszy. Moj hostel jest przy placu Kennedy w eleganckiej jak na tutejsze warunki dzielnicy Milaflores. Na ulicy glosno i tloczno. W przewodniku dosc kiepskie mapki i na zadnej nie mam Limy w jako takiej calosci. Zeby kupic bilet musze przemiescic sie do centrum. Tylko jak... na ulicach pelno busikow i taksowek, pozostaje pytanie jak ich uzyc bez znajomosci jezyka i systemu poruszania sie po miescie.

Postanowilam jednak zajrzec doi tego hostelu, gdzie mozna kupic bilet autobusowy. Mialam zapytac o Carmen. Spotkalam Carmen razem z Chrisem. Chris jest z Kanady. Prowadzili zacieta dyskusje i nie zwracali na mnie zupelnie uwagi. W koncu musialam im przeszkodzic i okazalo sie, ze nie da sie dzis tu kupic biletu z powodu systemu komputerowego. Jak widac jest mi pisane pojechac dzis do centrum. Zapytalam jak to zrobic.

Chrisa ujela wizja polskiej dziewczyny pierwszy dzien w Limie bez jakiejkolwiek zbnajomosci hiszpanskiego. Stwierdzil wiec, ze chetnie pokaze mi jak w praktyce wyglada poruszanie sie po Limie. No i w taki sposob zostalam dokladnie przeszkolona z ukladu glownych ulic w Limie, punktow orientacyjnych, sposobu nazywania ulic i w jaki sposob na autobusach opisywane sa trasy ich przejazdu. Co wiecej pojechalismy razem po ten bilet. Dodatkowo Chris powiedzial, ze jakbym chciala gdzies pojsc do jakiegos miejsca po drodze, to mnie tam zabierze.

Zlapalismy autobusik jadacy ulica Arequipa do Tacna. Sa to takie mikrobusiki z wiecznie otwartmi drzwiami i chlopakiem pokrzykujacym na przechodniow, aby wsiedli do srodka. Tutaj biznes autobusowy to ciezki kawalek chleba. Trzeba walczyc o pasazerow. Kto pierwszy ten lepszy. Oczywiscie zasady ruchu droogowego sa tu na dalszym miejscu. Nie sadze aby istnial jakis rozklad jazdy. Taryfy za przejazd zaleza od dystansu i kosztuja ok 1 do 1,5 soli (1 dolar = 3 sole). Bez poblemu dotarlismy na terminal autobusowy Cruz del Sur. Bilet do Arequipa w wygodnym autobusiku z rozkladanymi siedzeniami kosztowal mnie jakies 86 soli. Jade w srode o 17.45. Podroz zajmie jakies 15 godzin.

Zrobila sie 17.30 i zaczynalo sie sciemniac. Zaczal padac tutejszy deszcz - czyli cos na ksztalt skraplajacej sie mgly. Ponoc codziennie zima maja tu taki deszcz wieczorny. W drodze powrotnej zaszlismy jeszcze na tak zwany Black Market - tutejsze centrum handlowe, gdzie mozna kupic doslownie wszystko. Zobaczylam tam pieczone swinki morskie. To ponoc tutejszy przysmak. Oni je po prostu przekrajaja na pol i piecza na grilu

W hostelu bylam ok 21. Okazalo sie, ze przybylo nieco ludzi. Byly dwie dziewczyny z Holandii, Amerykanka no i trzech naszych hostelowych opiekunow. Spedzilam bardzo mily wieczor znowu piwkujac. A po polnocy byly tance. No i przeszlam lekcje salsy. To nie jest takie proste. Ale nauczyciele byli cierpliwi. Z dobrym partnerem zatanczysz wszystko. I znowu poszlam spac o 5 rano.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Marta Krankowska
Marta Krankowska - 2008-08-27 11:24
Aniu ty Kobieto nie do zdarcia!!!!!!
Wychodzę z podziwu - imprezy do rana, zwiedzanie, zmiana półkuli! Działasz w locie błyskawicy!
Ciekawa jestem czy dasz się skusić na świnkę morską - w końcu trzeba spróbować lokalnej kuchni:-)

Ściskam mocno!

 
Wiolka
Wiolka - 2008-08-27 17:47
No i ślicznie :) rozpoczął się następny rozdział Twojej podróży! Myślę, że nie jedna osoba, nawet z tych, które również nocują w hostelach, mogłaby Ci pozazdrościć odwagi, no i tego, że masz tylu wiernych kibiców :) Powodzenia podczas tej 15-godzinnej jazdy autobusem, ale wierze, że to przeżyjesz :) jak nie Ty, to kto? :)
Pozdrawiam
 
WZ
WZ - 2008-08-27 20:51
Z dobrym partnerem... do kolejki panowie , nie pchac sie :)
pomyslisz o lekcjach ( a moze korepetycjach) po powrocie :)
fajnie , ze w tak urozmaicony sposób zwiedzasz :)
m pęknie z zazdrosci :)
nieustajace...
 
wiernykibic
wiernykibic - 2008-09-09 09:53
Pełna egzotyka jak widać! W kairze pamiętam do "taksówki" trzeba wskoczyć w biegu i wyskoczyć tez. Kierowca odrobine zwalnia. Turecki dolmusz to okazuje się luksus- klimatyzacja, bajery, rowery i jeszcze trabi dyskretnie, aby zwrócić Twoja uwagę jak ma wolne miejsca.
Co do lokalnej kuchni to wolałabym tortille, ale bez świnki morskiej. Oni pewnie się dziwią, ze my jemy świnine i inne taki dziwne rzeczy. W Tajlandii nie przemogłabym się nigdy do zjedzenia miejscowego przysmaku czyli grillowanego szczura, choć miałam ochote na pędraki, tak łądnie były przyrządzone i udekorowane zieleniną. Ale sprzedwca nie chciał dać mi spróbować, proponujac kupno całej miseczki. Co prawda za rozsadną cenę, ale mimo wszystko wydawała mi się to za wielka porcja.
Sa smakosze żabich udek, slimaków, psa i żólwia. Mięso jak mięso. Choć czasem moze lepiej nie wiedzieć co się zjadło.
 
 
gilberta
Ania T
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 100 wpisów100 410 komentarzy410 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.07.2008 - 15.11.2008