Dzisiaj moj ostatni dzien w San Francisco. Postanowilam sie wyspac. Mam samolot jutro o 7.40 rano i zamowiony transport na lotnisko na 4.30. Zastanawiam sie, czy w ogole jest sens klasc sie spac.
Jak wstalam dlugo rozmwialysmy z Alex z mojego pokoju o Peru. Alex jest z Kanady i byla miesiac w Peru rok temu. Powiedziala, ze mam sie niczego nie obawiac. Bedac tam miesiac ani razu nie poczula sie w zaden sposob zagrozona. A oczywiscie to co mozna zwidzic w Peru, jest oszalamiajace. Z jednej strony ciesze sie na to Peru, a z drugiej zal wyjezdzac. Jakos tak dobrze, ze cala nasza hostelowa paczka wyjezdza tego samego dnia, cos czuje ze bedzie pozegnalna impreza do rana. To tak jak zmiana turnusu na wczasach.
W koncu poszlam znowu do miasta. Tym razem przemaszerowalam sie po dzielnicy handlowej. Nie za bardzo moge cos kupowac, bo nie mam jak tego zabrac, ale to taka odmiana od zwiedzania.
A wieczorem faktycznie spotkalismy sie wszyscy na dole. No i jak zaczelismy impreze o 21 to nie wiem jakim cudem zrobila sie 4 rano.