Wstalam dzisiaj przed siodma i juz o 7.30 siedzialam w samochodzie. Mam do przejechania tylkjo 90 mil, GPS pokazuje, ze to powinno zajac poltora godziny, ale rano moga byc korki.
No i byly... w wypozyczalni bylam punktualnie o 10. Ze zwrotem samochodu nie bylo zadnego problemu. Gorzej, jak musialam nalozyc na plecy moje dwa plecaki. Ja nie wiem, czy mi sie az tak ten bagaz rozrosl, czy tez szybko przyzwyczailam sie, ze wszystko wrzucam do bagaznika i nie zastanawiam sie, jakie to ma gabaryty i ile wazy.
W koncu dotarlam do hostelu. Jednak jak sie jest gdzies drugi raz, to tak jakos bardziej swojsko. Szybko zadomowilam sie w moim czteroosobowym pokoiku z lazienka. No i poszlam na powtorne spotkanie z San Francisco.
Dzisiaj mialam w planie zakup biletu na piatkowy pierwszy dzien Outsandlands Festival, ktory bedzie w Golden Gate Park. To cos na ksztalt naszego gdynskiego Open'er Festival (pewnie wiecie o czym mowie). Ten tutejszy festiwal w San Francisco odbywa sie po raz pierwszy. No i na pierwszej edycji w pierwszym dniu gra Radiohead i Beck. Dla mnie to wystarczy, by tam byc. A poza tym, albo lepiej dzieki temu, pewnie bedzie super zabawa. A to wszystko w pieknym parku na 6 scenach rownoczesnie!
Bez problemu dotarlam na ulice Divisionero do Independent Box Office i za 90 USD kupilam builet na piatek. Wiec bede tam i na pewno opowiem jak bylo.
A pozniej pospacerowalam troche po Golden Gate Park. Sprawdzilam, ze sceny sa juz zbudowane, wiec to nie sen i poszlam na oceaniczna plaze. Wybralam zachodnie wybrzeze i mialam zachod slonca nad tajemniczym, zakrytym chmurami i mgla oceanie. Ale dzieki temu mozna bylo uruchomic wyobraznie.
Po powrocie siedzielismy w hostelu w tutejszym lobby i znowu rozpoczelo sie piwkowanie i gadanie z ludzmi z niemal kazdego zakatku swiata, ze wskazaniem na Niemcow.