Dzisiaj w planach znalezienie ustronnej, kalifornijskiej plazy. Poniewaz nie chcialam znowu wyladowac w jakims glosnym kurorcie, zrezygnowalam z modnej i drogiej Santa Barbara na korzysc Oxnard. Na mojej mapie wlasnie od tej miejscowosci dalej na polnoc na wybrzezu namalowana jest niebieska obwodka, czyli plaza. Sprawdze to.
Dojechalam do Oxnard Beach. Zaparkowalam samochod na ulicy przy samej plazy w dzielnicy domkow jednorodzinnych. To byly domki na samej plazy - super! Znaki zakazujace parkowania byly tym razem poblazliwe, gdyz nie mozna tu parkowac jedynie a 1 i 3 wtorek miesiaca. Bez obaw zostawilam wiec samochod i ruszylam na plaze.
Bylo po 9. Na szerokiej, piaszczystej plazy nie bylo zbyt wielu ludzi, tylko surferzy na falach. Myslalam, ze to jakas szkolka surferow, bo na brzegu siedzial na krzeselku jakis starszy pan, patrzyl na nich przez lornetke i cos tam pokrzykiwal. Pozniej sie jednak zwinal, a surferzy zostali.
W koncu zdecydowalam sie wejsc do wody. Troche straszne byly te ogromne fale. Nie widzialam nikogo kapiacego sie, za wyjatkiem tych poskramiaczy fal, wiec ostroznie zanurzylam sie w wodzie. Z kazda z nadchodzacych fal czulam jak najpierw wpycha mnie na brzeg, by pozniej rownie silnie zabierac zpowrotem. Woda nie byla specjalnie zimna, ale pierwszy z nia kontakt zakonczylam nieplywajac.
Posiedzialam troche na plazy, patrzac w wode i pstrykajac fotki surferom. W koncu, gdy juz troche przybylo kapiacych sie, postanowilam znowu isc do wody. Nagle kolo mnie pojawil sie surfer z deska. Zapytal, czy nie chcialabym sprobowac poplywac na falach. Przelamalam swoj strach przed nimi. Pomyslalam sobie, ze czemu nie sprobowac - skoro oni moga, to ja chyba tez. Po krotkiej lekcji teorii na plazy ruszylismy przez fale, aby troche oddalic sie od brzegu. W uszach slyszalam slowa: "And remember to be stronger than the waves". Zastanawialm sie na ile to jest wykonalne, ale im dalej od brzegu, tym fale byly mniejsze. W koncu polozylam sie na plasko na desce. "This wave is for you!" - krzyknal surfer i zainstalowal mnie na fale. Doplynelam z nia do samiutenkiego brzegu. Bylo Wow! Pozniej byla druga lekcja - wstawanie. To jest znacznie trudniejsze niz plywanie na plasko. Jakos czesciej bylam pod fala niz na fali. W koncu dostalam taka malutka deske i moglam sobie plywac na falach bez koniecznosci wyczynow akrobatycznych. Bylo naprawde super!
Okolo 13 mialam dosyc oceanu i palacego slonca. Pojechalam dalej na polnoc do Ventury. Tam tez jest plaza, a dodatkowo molo i znacznie wiecej ludzi. Ale dzieki temu zjadlam pyszna rybke na lunch. W knajpce przystawili mi pieczatke na kwitku parkingowym i nie musialam placic za parking. Nie znalam tej zasady, ale mi sie podobala.
Teraz zmierzam do Stockton do Danuty, a po drodze chce jeszcze zajechac do dwoch parkow narodowych: Wielkich Sekwoi i Yosemite. Troche mam malo czasu, zobaczymy co z tego wyjdzie.