Geoblog.pl    gilberta    Podróże    Podróż życia    Viva Las Vegas!
Zwiń mapę
2008
10
sie

Viva Las Vegas!

 
Stany Zjednoczone
Stany Zjednoczone, Las Vegas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13515 km
 
No i wreszcie tak wyczekiwane przez niektorych z Was LAS VEGAS!

Dzisiaj malo jezdzenia a duzo chodzenia i to nie po gorskich szlakach a miejskich ulicach. Tylko 15 mil przejechalam z miejsca, gdzie dzis spalam do hostelu USA hostel w Las Vegas. Ta siec hosteli znalam z San Francisco i wiedzialam, ze mozna sie tam wczesnie zameldowac, a o to mi glownie chodzilo. I juz przed 11 otwieralam drzwi do tym razem prywatnego pokoju z lazienka - jak szalec to szalec!

Dlugo nie posiedzialam w tym pokoju i ruszylam na miasto. Najpierw kierunek biblioteka, bo mialam gigantyczne zaleglosci blogowe. Biblioteka w Las Vegas jest na jeszcze wiekszych oplotkach niz moj hostel. Trzeba sie przejsc az za autostrade. Ale co to dla mnie pomyslalam. Bylam tam przed 12, komputer byl wolny na 13. Mialam godzinke czekania, ale milo tak posiedziec w klimatyzowanym pomieszczeniu i poczytac przewodniki. Na zewnatrz panuje gigantyczny upal. Okazuje sie, ze sporo ludzi mysli tak jak ja i przychodzi tu by posiedziec, poogladac filmy na DVD lub poczytac gazety i ksiazki.

Z biblioteki ok 14 wyruszylam w kierunku glowna ulica Las Vegas bulwar w kierunku jej czesci, zwanej strip. To tutaj skupia sie rozrywkowa czesc miasta - najwieksze hotele i kasyna. Do przejscia mialam spory kawelek, wiec moglam dozowac sobie emocje stopniowo. Najpierw DAWNTOWN - dawne centrum miasta, obecnie mocno zapuszczona dzieolnica, w ktorej nadal sa kasyna, dla tzw koneserow, w starych niskich, zapuszczonych budynkach. Jakos nie chcialam sprawdzac, jak dzialaja kasyna w takim miejscu.

Pozniej idac dalej Las Vegas Bulwar napotyka sie kapliczki slubne w roznych tandetnych edycjach. Wiec one naprawde istnieja. Przed jedna byli nawet panstwo mlodzi z garstka gosci weselnych. Na szyldach tych kapliczek wypisane byly nazwiska znanych osob, ktore ponoc wlasnie tam powiedzialy sakramentalne "tak". Sa nawet takie kapliczki, tzw "drive thru", ze aby wziac slub nie trzeba wysiadac z samochodu - jak w Mc Donaldsie ;)

Na termometrze temperatura 102 st F - to chyba ok 40 naszych stopni. Aby wytrwac a takich warunkach trzeba robic przystanki w jakis chlodnych miejscach i oczywiscie duzo pic. Akurat przechodzilam kolo Stratosphere - wiezy widokowej i oczywiscie kasynie rowniez. Sa tu ponoc najszybsze windy w USA. Pomyslalam, ze warto zobaczyc jak to wszystko wyglada z gory. Przed wejscie do windy przechodzi sie kontrle osobista i robia zdjecia, ktore pozniej nakladane na rozne tla mozna zakupic. W koncu wjechalam na czubek wiezy. Widoki nieograniczone na wszystkie kierunki swiata i do tego nie trzeba bylo wchodzic na wlasnych nogach. Warto bylo zobaczyc panorame miasta zbudowanego na pustyni, choc pewnie jeszcze ciekawiej jest noca, gdy wszystkie te hotelokasyna lsnia sztucznym swiatlem.

I okazalo sie, ze moglam sprawdzic jak to wyglada noca, bo zdjecie, ktore mi zrobiono przed wejsciem powedrowalo na takie tlo. Nawet mi sie to spodobalo i 2 zdjecia zapakowane w tandetne Las Vegasowskie etui zostaly zakupione za szokujace 20 USD. To byl pierwszy sposob na wyciagniecie ze mnie pieniedzy w tym miescie.

Pozniej wedrowalam dalej wzdluz Strip na poludnie. Czulam sie jak w jakims gigantycznym parku rozrywki. Wszystko tu jest pretensjonalne, tandetne i imitujace istniejace gdzies miejsca. Idac jedna ulica mozna znalezc sie w sztucznych Paryzu z Wieza Eiffla, Wenecji z gondolami plywajacymi w kanalach, w Nowym Yorku z drapaczami chmur i jeszcze pewnie wielu innych miastach w zmniejszonej skali. A wszystko jest tak pomyslane, ze idac ulica nie da sie nie wejsc do sroka tych obiektow, wewnatrz ktorych sa oczywiscie kasyna i sklepy. Nawet, jak ktos sie bedzie bardzo bronil przed wejsciem, to upal panujacy na zewnatrz nie pozwoli mu opuscic barow z chlodnymi napojami. Wszedzie pelno ludzi, a wszystko tu dziala oczywiscie 24 godziny na dobe.

W koncu dotarlam na koniec STRIP do Monterey Bay. Postanowilam troche odpoczac w Shark Reef Aquarium. Chcialam, aby powrotna droga byla po zmierzchu, bo na to samo patrzec z innej perspektywy. I tak sie stalo, po nacieszeniu oczu roznymi gatunkami rekinow plywajacych w ogromnych akwariach, wyszlam na zupelnie inne Strip. Wszystkie hotele i kasyna rozbylysly szlencza gama kolorow. Temperatura zrobila sie znosniejsza. Na ulicy zrobilo sie zdecydowanie tloczniej.

Przyszedl wiec czas na ostatni punkt programu - kasyno. Postanowilam zagrac w ruletke. Jak juz podpatrzylam jak to wszytsko wyglada wreszcie sama zasiadlam do stolu. Przegralam szybko 30 USD obstawiajac Wojtkowa 9 i 2 razy czerwone. To mnie skutecznie zniechecilo od dalszego probowania szczescia. Szybkosc z jaka krupier wpychal zamieniane na zetony pieniadze takim ubijakiem w dziure w stole wskazywala wymownie, ze tu sie raczej pieniadze traci, a nie nabywa.

Po wyjsciu z kasyna skierowalam kroki w powrotna strone. Okazalo sie, ze do przejscia mam spory kawalek. Do hostelu dotarlam dopiero o 23. Ciekawe czy zasne, bo za okne gra glosna muzyka...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
Wiolka
Wiolka - 2008-08-13 09:43
No widzisz Kochana, jakieś przereklamowane to Las Vegas ;) lepiej zwiedzać orginalne punkty niż podróby znanych miejsc :) no i dobrze, że właśnie w taki sposób odczytałaś intencje krupiera, bo nie wiadomo jak mogło się to skończyć :) 3maj się cieplutko i z takim samym zapałem zdawaj nam relacje z dalszych eskapad :) Pozdrawiamy
 
Michal
Michal - 2008-08-13 13:41
Hej Aniu!
Dopiero wczoraj i dzis mialem okazje troche przejrzec Twoj blog. Zazdroszcze ze tyle miejsc odwiedzilas, tym bardziej ze czesc z nich jest dla mnie znajoma:) Tez jako ze mam pewien udzial w wyborze trasy to ze szczegolna uwaga bede sledzil Twoje losy, szczegolnie czesc II - poludniowoamerykanska. Zastanawiam sie tylko jak tyle czasu znajdujesz na codzienne skrupulatne relacje z podrozy, no ale dzieki temu masz kontakt ze znajomymi w kraju. Mam oczywiscie nadzieje ze poznalas i poznasz wielu ciekawych ludzi podrozujac!!
Vegas - fajne jako ciekawostka ale nie do zatrzymania sie na dluzej ;)
Mozna gdzies obejrzec fotki?
Michal

PS. Dzieki za sliczna kartke!!
 
wiernykibic
wiernykibic - 2008-08-13 14:08
No chyba nie po to jedzie się do Las Vegas, aby kłaść sie spać!! Nie mów, ze nie byłaś w nocy na Fremont Street o pełnej godzinie. Nie uwierzę.
PS a co do ruletki to mówiłam, byś stawiała na 19.
PS fajno, że masz te tandetne fotki z Vegas. Raz trzeba to przeżyć. Ja tez zwykle broniłam się przed tego typu "pamiątkami", aż w końcu dopadło mnie na słynnej kolejce linowej w Funchal. I dobrze jest, ze jest. Raz w życiu (chyba) jest się w Vegas!!
 
gilberta
gilberta - 2008-08-13 17:37
Na Fremont Street byl moj hostel. Musialam calkiem spory kawelek isc ta ulica, aby sie do niego dostac. Nie zauwazylam jakis specjalnych atrakcji tego miejsca, napisz co mnie ominelo?
 
wiernykibic
wiernykibic - 2008-08-13 19:03
Pomijajać znany Ci pewnie fakt, ze to najsławaniejsza hazardowa ulica świata ze słynnym Plaza Cassino to okazuje się, ze zadaszenie ulicy to nie jest ochrona przed deszczem jak mozna sądzić, ale o kazdej pelnej godzinie gasną reklamy, ludzie zamierają i wszyscy patrzą w górę a tam: rozbłyskają dziesiątki tysiecy żaróweczek, rozbrzmiewa muzyka a na dachu pokazywane jest coś w rodzaju komiksu, w którym tancerki z rózami w zębach płynnie zmienija się w syrenki bawiace się złotymi rybkami, a te z kolei w łodzie podwodne walczące na torpedy i dodatkowo atakowane przez nurkujące bombowce.!! ot taka kolejna bajkowa surrealistyczna amerykańska fantazja.
Mam nadzieję, podobne historyjki widzialaś w innych miejsach. Jesli ktoś o tym nie wie, to jest to maly szok, gdy nagle wszystko na głośnej ulicy Vegas gaśnie i na moment zamiera, by za chwilkę rozbłysnąć kolorami i dzwiękami muzyki!
Ty masz przed sobą Miasto Aniołów i Hollywood, wiec trochę amerykańskich bajek jeszzce pooglądasz. Miłej zabawy. Po trudach zwiedzania parków narodowych poszalej trochę i poopalaj się na plaży w LA.
 
Piotrek M.
Piotrek M. - 2008-08-16 14:41
To się nazywa wyprawa! Naprawdę zazdroszczę...Razem z Ewą trzymamy za Ciebie kciuki i pozdrawiamy z dalekiego Działdowa.
 
wiernykibic
wiernykibic - 2008-09-28 16:51
bajkowe zdjęcia. Aż nie chce się wierzyć, ze to nie jest jakiś amerykanski film. Gratuluję zdjęć nocnych. Wyszły super. Masz statyw?
 
 
gilberta
Ania T
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 100 wpisów100 410 komentarzy410 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.07.2008 - 15.11.2008