Geoblog.pl    gilberta    Podróże    Podróż życia    Pozegnanie z plonacym Yellowstone
Zwiń mapę
2008
31
lip

Pozegnanie z plonacym Yellowstone

 
Stany Zjednoczone
Stany Zjednoczone, Grand Village
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11932 km
 
Kolejna slabo przespana noc.... Nie wiem, czy to przez przerazliwie zimne noce, czy tez troche twardawo na tej karimacie, dla moich starych kosci, a moze nielegalne ladowanie telefonow i baterii w lazience, nie pozwalalo spac spokojnie. Nie wiem. W koncu o 8.30 wyszlam z relatywnie cieplutkiego spiworka na poranna zimnice. Szybkie pakowanko i w droge po pryd\sznic za 3,25 USD! Ale nielimitowana goraca woda o poranku jest tego warta.

Dzisiaj postanowilam zaszalec i pojsc do baru na sniadanko. Zazyczylam sobie omlet z 3 jaj z serem cheddar z tostem ze zbozowego chleba i szynka. Oczywiscie na talerzu oprocz tego co zamowilam znalazlam sterte jakis dziwnych podsmazanych wiorkow ziemniaczanych. Oni tu ciagle jedza ziemniaki we wszystkich mozliwych postaciach, nawet na sniadanie. A chipsy z paczki do grillowanego kurczaka to normalka.

No i w koncu pokrzepiona cieplym jedzonkiem i czarna kawa (unlimited refill) ruszylam ogladac kanion Yellowstone. Poniewaz niedaleko byl Visitor Center poszalam zapytac, jaki szlak mi polecaja/ Dostalam namiary i na szlak i na informacje, ze wczorajszy pozar lasu sie rozwinal i zamkneli wschodnia czesc dolnej obwodnicy parku, ktora wlasnie chcialam jechac na poludnie. To troche zmienia moje plany, co do dalsze drogi. Po raz drugi zawitam zatem do krainy gejzerow. Moze to i dobrze, obejrze te miejsca, na ktore juz nie mialam sily wczoraj. W kazdym razie, mnie jakos niepokoja pozary lasu, a oni uwazaja to za zupelnie normalne zjawisko w lecie. Nawet nie usuwaja z lasu spalonych drzew. Wszystko zostaje naturalnie, aby w tym miejscu wyrosl nowy, silniejszy las, z nasion, ktore przetrwaly pozar. A zwalone drzewa to nawoz i mieszkanie dla roznych zyjatek.

Canyon rzeki Yellowstone robi niesamowite wrazenie. Ja zeszlam schdami szlakiem Uncle's Tom aby obejrzec z wnetrza kanionu aby obejrzec wodospad. Tutaj jeszcze bylo troche turystow, ale spacer nad urwiskiem do kolejnej go miejsca widokowego (mozna ten odcinek pokonac samochodem, wiec malo kto spaceruje 2 mile) byl niezapomniany. Ja tak moglabym stac zaczarowana i patrzec na to, co nasza matka natura wyczenia z ziemia. Kolorowe sciany kanionu i rwaca rzeka gdzies na dole. W skalach maja gniazda drapiezne ptaki... Ech... Mozna sie rozmazyc. W koncu doszlam do Artist Point - oczywiscie obleganego przez turystow miejsca, skad mozna sfotografowac wodospad. Powrot byl przez laki, gdzieniegdzie wypalone termalnymi placami z wyziewami siarki i bulgocacymi blotnymi jeziorkami. Milo sie wracalo takim nie uczeszczanym szlakiem.

Po tej wedrowce pojechalam znowu szlakiem gejzerow na poludnie w strone Old Faithfull. Obejrzalam termalne miejsca, ktorych nie zdazylam obejrzec wczesniej (Biscuit Basin oraz Black Sand Basin). Jak zwykle bogactwo kolorow tych obaszarow jest oszalamiajace. To niewiarygodne, ze w tej goracej wodzie zyja sobie bakterie i koloruja skaly. Ich kolor swiadczy o temperaturze wody. Sa brazowe, zielone, zolte, czerwone, a jak woda jest krystalicznie niebieska, to oznacza, ze nic tam nie mieszka, gdyz jest juz za cieplo.

W koncu skierowalam sie do ostatniego punktu w Yellowstone - West Thumb nad jeziorem Yellowstone. Jak dojechalam nad jezioro to bardzo wyraznie bylo widac dym z dwoch zrodel pozaru lasu. Jakos ja sie boje pozarow...

Mialam dzisiaj spac juz na drodze wylotowej z Yellowstone do Grand Teton, ale jakos tam nie dojechalam i sprobowalam szczescia na campingu w Grand Village. Bylo juz ok 18. Oczywiscie u wjazdu tabliczka "Campground Full". No ale ja skuszona pierwszym powodzeniem, znowu atakuje. Pan w okienku powiedzial, ze nie ma miejsc, ale moze pani Supervisor cos znajdzie. No i znalazla - znowu jakies bardzo dogodne miejsce tuz przy lazienkach. Nie wiem, czy oni maja w zapasie zawsze jakies miejsca - czy po prostu mam szczescie.

Jezioro Yellowstone przy kempingu nie prezentuje sie jakos nieziemsko. Nie wiem, co ludzie widza w tym miejscu, ze jest to jeden z najwiekszych kempingow - ponad 400 miejsc. Oczywiscie, jak na wszystkich kempingach tu trzeba uwazac na misie i chowac do specjalnych metalowych skrzynek lub do samochodu jedzenie i kosmetyki. Ja misia jeszcze nie widzialam, ale chyba nie chce.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
wiernykibic
wiernykibic - 2008-08-04 21:56
Wiedziałam, że Yogi i Boo Boo z parku Jellystone to nie tylko bajki z Hanna Barbera i mają jakieś swoje pierwowzory w Yellowstone! !! A te koszyki piknikowe! No, ale kosmetyki? Też podjadają? A to dobre!
Podziwiam twoja odwagę w tym namiociku. Ja umarłabym ze strachu.
PS Przypomniała mi sie teraz ta smutna historia o małym niedźwiadku utopionym w naszym Tarzańskim Parku. Smutne.
 
Marcin O.
Marcin O. - 2008-09-08 09:09
No i kolejen swietne zdjecia. w kadrze miesci sie to co trzeba, barwa ok, wspaniale uchwycone elmenty, gra swiatla i cienia !!! Brawo !!! No, no.
 
wiernykibic
wiernykibic - 2008-09-09 08:47
Normalnie zaniemówiłam!
Muszę zrobić małą przerwę w oglądaniu, bo az mi skóra cierpnie na myśl co tam bedzie dalej.
 
 
gilberta
Ania T
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 100 wpisów100 410 komentarzy410 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.07.2008 - 15.11.2008