Mialam ambitne plany wczesnie wstac i podziwiac gejzerki w blogiej samotnosci, ale jestem malym leniuszkiem i sie nie udalo. W nocy i rano jest tak przerazliwie zimno, ze nawet jak sie obudze to nie mam sily wyjsc z namiotu. Camping jest w lesie, wiec nie ma nadziei na poranne ogrzewajace sloneczko.
W koncu udalo mi sie wybrac o 9 i pojechalam do Norris Geyser Basin - najbardziej aktywnego sejsmicznie obszaru parku, w ktorym znajduja sie kwasne gejzery. To moje pierwsze spotkanie z gejzerami, wiec bardzo szczegolowo ogladalam zarowno obszar Porcelain Basin jak i Back Basin. Robilam zdjecia kazdemu goracemu zrodlu, kazdej dziurze, z ktorej wylatywala para, nie mowiac juz o gejzerach. I choc poczatkowo rozczarowal mnie brak wybuchajacych gejzerow, to pozniej gdy pojechalam w rejon Old Faithfull mialam ich w nadmiarze (co sie wiazalo oczywiscie z nadmiarem turystow rowniez).
Wrocilam na parking i uruchamiajac samochod spotkala mnie kolejna przygoda. Kontrolka silnika jakos nie chciala zgasnac. Juz sobie wyobrazalam kolejna Mazde Assistance w parku narodowym. Sprawdzilam poziom oleju, temperature silnika - wszystko OK. Wedlug instrukcji obslugi, ktora znalazlam w schowku ta kontrolka moze znaczyc wszystko, co oznacza zajedz do najblizszej stacji obslugi Mazdy. Poszukalam na GPS - najblizsza byla jakies 400 mil stad! No nic jade dalej realizowac plan dnia, a o samochodzie pomysle wieczorem na kempingu. Nie zauwazylam jakis niepokojacych objawow przy prowadzeniu samochodu, a jak juz mam wzywac ta Mazde assistance to co za roznica z jakiego powodu.
Po drodze do Old Faithfull odwiedzilam Fountain Pain Pot oraz Midway Geyser Basin. Mysle, ze jedynie zdjecia sa w stanie oddac niezwyklosc tych kolorowych krajobrazow uksztaltowanych przez goraca ziemie. Dlatego, jak tylko zadomowie sie w Arequipa to zdjecia zamieszcze. Na ten moment musi wystarczyc moj opis, ze wszystko wyglada, jakby bylo z innego, bardziej kolorowego i niebezpiecznego swiata. Ciagle cos syczy i wybucha, a w powietrzu unosza sie nie zawsze przyjmne zapachy - sa to glownie opary siarki (mysle, ze wiecie czym to pachnie).
W koncu dojechalam do slynnego Old Faithfull i wiecie co znalazlam? Stacja obslugi samochodow w samym sercu parku narodowego. No to poprosilam panow mechanikow o sprawdzenie tego mojego samochodu. Pan podlaczyl diagnostic tool, gdzies pod kierownica i okazalo sie, ze to tylko zle zamkniety wlew paliwa. Ufff! Znowu jestem uratowana. Mam nadzieje, ze to rzeczywiscie to.
No i koncowka dnia przy Old Faithfull. Najpierw wyczekiwanie na wybuch najbardziej znanego wulkanu na swiecie. On wybucha regularnie co 50 do 120 minut. Ja czekalam jakies 30 minut i w koncu wystrzelil w gore, ku uciesze tlumow zgromadzonych wokol.
Na koniec zrobilam sobie spacer po okolicznych polach gejzerowych. Z poczuciem lekkiego przesytu wrocilam na kemping. Sprawdzilam w recepcji, ze wczoraj kemping zapelnil sie o 7.30 rano. Ja bylam o 10. Ciekawe jak zalapalam sie na wolne miejsce - ach ten urok osobisty....
Zobaczylam tez informacje o pozarze lasu w obszarze parku. Wtedy jeszcze wydawalo mi sie to niegroznym incydentem.