Geoblog.pl    gilberta    Podróże    Podróż życia    Salkantay trek dzien 1
Zwiń mapę
2008
16
paź

Salkantay trek dzien 1

 
Peru
Peru, Cuzco
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24900 km
 
Dzis o 4.30 zaczynam pieciodniowy marsz przez gory do Machu Pichcu. Chwilo nie bedzie zatem relacji. Obiecuje nadgonic po powrocie. Trzymajcie kciuki za mnie i za pogode. Jakos tak sie zlozylo,ze zaczyna sie tu pora deszczowa i pewnie glownym przeciwnikiem oprocz wysokosci bedzie zimnosc i mokrosc. Do napisania!

Swiadomosc koniecznosci wstania o czwratej rano nie pomoglo mi w zasypianiu. Polozylam sie po polnocy i spalam bardzo niespokojnie. W swojej punktualnosci zamknelam plecak i klucz w swoim pokoju i punkt 4.30 wyszlam przed hotel. Oczywiscie peruwianska punktualnosc kazala mi czekac na busik 45 minut. Szczerze powiem, ze juz watpilam, czy w ogole mnie zabiara z mojego hotelu.

Minibusik zawiozl mnie do wiekszego autobusu, w ktorym okazalam sie ostatnim pasazerem. Na niewielkim siedzonku, z niewielka iloscia miejsca na nogi i z plecakiem na kolanach usilowalam przetrwac 3 godziny drogi do Molepata. W koncu dojezdzamy i dzielimy sie na dwie grupy. Mam szczescie. Nasza grupa to tylko 8 osob. Druga grupa liczy osob 17. Naszym przewodnikiem bedzie Enrique. W grupie mamy pare Irlandzka, Szwedzka, Irlandczyka solo, Izraelczyka solo, Kanadyjke solo no i mnie.

Autobus zawiozl nas do miejsca, gdzie czesc naszego bagazu bedzie pakowana na koniki. Kazdy moze oddac do 6 kilo bagazu. Reszte nosimy na plecach. Wreszcie po sniadaniu nie wliczonym w cene wyruszamy okolo 9.

Dzisiejszy trekking nie byl ciezki. Pokonalismy jakies 20 km i 900 metrow przewyzszenia. Szlismy glownie wygodna droga. W polowie mielismy przystanek na lunch. Mamy swojego kucharza, ktory w prowizorycznych warunkach gotuje nam jedzenie. Tylo troche popadalo podczas lunchu, a poza tym nie mozna narzekac na pogode. Widoki ciekawe na Andy i wcisniete gdzies w zbocza pola uprawne. Oni tu wyprawiaja cuda by cos wyhodowac. No i o dziwo nie pasujace tu wcale eukaliptusy. Kto je tu przywlokl, nie mam pojecia.

W koncu naszym oczom niesmialo pokazuja sie wyzsze gory w tym bialy Salkantay. Do bazy namiotowej docieramy okolo godziny 17.30 Dzis spimy na wysokosci 3800 mnpm. Ubieram sie cieplo, bo noc zapowiada sie zimna. Po cieplej kolacji wszyscy szybko znikaja w namiotach.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
wiernykibic
wiernykibic - 2008-10-16 06:39
a u nas złota polska jesień. Drzewa strojne w kolorowe liscie. Mieni się od złota i purpury. Niebo niebieskie.....
Powodzenia!
 
WZ
WZ - 2008-10-16 18:37
no dobrze , będę trzymał kciuki , zgodnie z życzeniem :)
czekam (jak i inni ) na cd
 
Michal S.
Michal S. - 2008-10-18 16:34
Imponujące, super kondycja!

Kto by pomyślał, że od Trzydniowiańskiego Wierchu kiedyś dawno temu, tak daleko zaniosą cię nogi teraz..
Życzę powodzenia w wspinaczkach!

ps. Polecam Huayna Pichcu i Ollantaytambo
 
wiernykibic
wiernykibic - 2008-10-18 18:56
No, są jeszcze ruiny Choquekirao. "Tylko" dwanascie dni drogi od Machu Picchu. Zupełnie dziewicze i nieturystyczne, bo nie da się tam dojechać. Coś dla Ciebie, nieprawdaż?
 
wiernykibic
wiernykibic - 2008-12-17 11:43
Dobrze się komponujesz z tymi górami, Szczęsciaro! Ale ten EL S. imponujący. Piękne widoki.
 
 
gilberta
Ania T
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 100 wpisów100 410 komentarzy410 726 zdjęć726 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.07.2008 - 15.11.2008