Dzis o 4.30 zaczynam pieciodniowy marsz przez gory do Machu Pichcu. Chwilo nie bedzie zatem relacji. Obiecuje nadgonic po powrocie. Trzymajcie kciuki za mnie i za pogode. Jakos tak sie zlozylo,ze zaczyna sie tu pora deszczowa i pewnie glownym przeciwnikiem oprocz wysokosci bedzie zimnosc i mokrosc. Do napisania!
Swiadomosc koniecznosci wstania o czwratej rano nie pomoglo mi w zasypianiu. Polozylam sie po polnocy i spalam bardzo niespokojnie. W swojej punktualnosci zamknelam plecak i klucz w swoim pokoju i punkt 4.30 wyszlam przed hotel. Oczywiscie peruwianska punktualnosc kazala mi czekac na busik 45 minut. Szczerze powiem, ze juz watpilam, czy w ogole mnie zabiara z mojego hotelu.
Minibusik zawiozl mnie do wiekszego autobusu, w ktorym okazalam sie ostatnim pasazerem. Na niewielkim siedzonku, z niewielka iloscia miejsca na nogi i z plecakiem na kolanach usilowalam przetrwac 3 godziny drogi do Molepata. W koncu dojezdzamy i dzielimy sie na dwie grupy. Mam szczescie. Nasza grupa to tylko 8 osob. Druga grupa liczy osob 17. Naszym przewodnikiem bedzie Enrique. W grupie mamy pare Irlandzka, Szwedzka, Irlandczyka solo, Izraelczyka solo, Kanadyjke solo no i mnie.
Autobus zawiozl nas do miejsca, gdzie czesc naszego bagazu bedzie pakowana na koniki. Kazdy moze oddac do 6 kilo bagazu. Reszte nosimy na plecach. Wreszcie po sniadaniu nie wliczonym w cene wyruszamy okolo 9.
Dzisiejszy trekking nie byl ciezki. Pokonalismy jakies 20 km i 900 metrow przewyzszenia. Szlismy glownie wygodna droga. W polowie mielismy przystanek na lunch. Mamy swojego kucharza, ktory w prowizorycznych warunkach gotuje nam jedzenie. Tylo troche popadalo podczas lunchu, a poza tym nie mozna narzekac na pogode. Widoki ciekawe na Andy i wcisniete gdzies w zbocza pola uprawne. Oni tu wyprawiaja cuda by cos wyhodowac. No i o dziwo nie pasujace tu wcale eukaliptusy. Kto je tu przywlokl, nie mam pojecia.
W koncu naszym oczom niesmialo pokazuja sie wyzsze gory w tym bialy Salkantay. Do bazy namiotowej docieramy okolo godziny 17.30 Dzis spimy na wysokosci 3800 mnpm. Ubieram sie cieplo, bo noc zapowiada sie zimna. Po cieplej kolacji wszyscy szybko znikaja w namiotach.